Witam wszystkich z uśmiechem!
Kawę piję od zawsze. Głównie parzoną po turecku. 15 lat temu kupiłem i używałem zelmerowskiej taniej kolby, która ze trzy lata temu umarła. Potem miałem jakąś kolbę NN wygraną przez moją córcię na jakimś konkursie piosenkarskim - padła jeszcze szybciej...
Przedwczoraj kupiłem dla żonki, z okazji Dnia Kobiet, pierwszy automat - Nivonkę 767.
Ale zanim to zrobiłem dwa dni czytałem to forum i już miałem zrezygnować... Awarie, awarie... No i koronny argument, że kolba jest naj!
Polazłem jednak do lokalnego serwisu i dowiedziałem się wszystkiego. Wiele by pisać.
Raz kozie śmierć. Kupiłem. Skoro jest 3 lata gwarancji, to potem jak padnie wywalę na złom i już.
Tak więc, od przedwczoraj zacząłem moją gwarantowaną 3-letnią przygodę z Nivonką. Jedyne co martwi, to koszty eksploatacji i ilość kawy jaka poszła w mojej sześcioosobowej rodzinie w dwa dni -> 250g Lavazzy Crema e Aroma + 100g Rioby 100% arabica. Jak zważyłem te dwie kilogramowe paczki, to tyle mniej więcej ubyło. Kilka wsadów poszło w kubeł z powodu syndromu blondnki - na czerwoną komendę "przepłucz spieniacz" wciskało się prawą knobkę... ja to zrobiłem "tylko" dwa razy, mimo że wszystkim tłumaczyłem jak tego uniknąć.
Pozdrawiam wszystkich zakręconych maniaków małej czarnej
Wąski
PS
E... miał być dowcip. Hm...
Jak zrobić ze zmywarki odśnieżarkę?
Dać żonie łopatę.