Wracając do tematu działu, to ja mam osobiste odczucie, że niektóre twarde, mocno kwaskowe kawy, np. z Kenii albo Kolumbii są czasami za bardzo wychylone w stronę kwasowości brak im balansu, przez co dłuższe spożywanie ich jest dla mnie męczące. Przede wszystkim mam wrażenie, że zdarza się to młodym adeptom wypalania ziarenek. To trochę tak jak z zachwytem niedoparzoną kawą z aeropressu. Wielu użytkowników AP przechodzi ten etap. Ja jakoś chyba to ominąłem, bo zaczynałem od paleń do espresso w AP i bardzo mi posmakowała, poniekąd wyimaginowana przez nasze zmysły, słodycz kawy. Więc zawsze szukam w ekstrakcji, aby ona też była, jak również rozmaitość aromatów, choć gorycz najmniej mnie interesuje. Niektórzy kawosze w rodzinie jednak, przede wszystkim nastawieni są na gorycz i ewentualnie aromaty migdałowo-czekoladowe. Jeśli jest coś innego, to budzi to u nich niesmak i jakakolwiec owocowość i różnorodność jest po prostu odrzucana.
Jestem teraz na Dolnym Śląsku i kupiłem paczuszkę kawy w lokalnej mikro-palarni oddalonej jakieś 5 min pieszo od noclegu. Kupiłem Kenię, wypaloną wg standardu palarni jasno, ale dla mnie jest to bardziej omni niż pod przelew. Jednak szczerze powiedziawszy przyjemniej mi się pije taką kawę niż bardzo lekko wypaloną. Ta lokalna ciemniej palona, jest owocowo-słodka i ma się ochotę wypić kolejną, podczas gdy zbyt jasno palone Kenie często są fajne przez pierwsze dwa łyki, ale mam już problem żeby dokończyć kubek.