Palarnia: Mastro Antonio
Odmiana: Kostaryka Finca de Licho
Data palenia: 08.10.2013
Metoda przygotowania: ekspres
Kawa w typowym kolorze dla wypieków Antonia, nie jest to zdecydowanie ciemne palenia, jest trochę ciemniej niż zwykle. Ziarenka drobne, równe, ładne.
Na pierwszy ogień ukręciłem 21g do dripa. W 90 C kawa wyszła bardzo fajna jednak brakowało mi w niej intensywności. Było w niej dużo egzotyki, słodkości, brakowało mi jednak zdecydowania. Nie chciało mi się eksperymentować na dripie więc kawa trafiła do ekspresu. I tutaj już podczas drobnego mielenia pod espresso pierwsze miłe akcenty. Nie czuję śladów fermentacji (może dlatego że ostatnio za dużo wina w domu produkuje) jednak jest w aromacie zmielonego ziarna coś słodkiego, i jednocześnie bardzo intensywnego. Przypomina mi to trochę perfumy Kenzo Jungle
PID na 91C, kolba w ekspres i za pierwszym razem mam piękne doppio. Gruba gęsta crema. Tygryska nie stwierdziłem, może jakieś delikatne cętki tylko. Aromat to pełnia słodkich egzotycznych owoców. Musiałbym się obkupić w papaje, mango, i inne cytrusy aby stwierdzić jednoznacznie co to jest. Podobnie jest w smaku, również dużo egzotyki. Pierwszy łyk to zadziwiająca delikatność i słodycz, która przechodzi w lekkie kwaski i słodycz czekolady z miodem. Ta słodycz to taka miodowo cukrowa (ciemne cukry). Końcówka to jeszcze więcej słodyczy - jak dla mnie morelowo-nektarynkowa. Gdzieś tam w dalekim tle na języku zostaje posmak winnego nastawu który nie do końca zakończył fermentację - bąbelki i gazowanie.
Kawa fajnie orzeźwia, i miło zaskakuje. To licho co w niej siedzi jest niesamowicie ciekawe. Mi w espresso podeszła bardziej niż w dripie, ale z drugiej strony uczciwie przyznaję - nie chciało mi się szukać odpowiednich dripowych parametrów.
O ile nie zaponę to postaram się opis uzupełnić o jakieś ładne fotki.