Dołączę do wątku, bo już jakiś czas go czytam i nikt nie użył tu słowa "autofagia". Wiele spraw związanych z metabolizmem człowieka zostało już dawno wyjaśnionych, a znając ten mechanizm, odżywianie i funkcjonowanie człowieka i zwierząt na ubogiej diecie przestaje być wiedzą tajemną.
Za namową kolegi, notabene lekarza, nie jem nic, jeden raz w tygodniu. Nadwagi nie mam, jestem aktywny fizycznie, więc odchudzanie nie było impulsem do eksperymentu, raczej ciekawość. Zacząłem od 36h bez jedzenia, ale dla mnie to było za długo, bo zwykle w dniu końca diety idę na siłownię i jednak odczuwam brak kalorii. Natomiast 24h głodówka w mojej wersji nie jest wyzwaniem, bo w mojej "głodówce" kawa funkcjonuje w najlepsze
. W pozostałe dni tygodnia jem wszystko czego zapragnę, zawsze w rozsądnej ilości, zgodnie z hasłem PŻ - Połowę Żreć. Samopoczucie po takiej dobie bez pokarmu jest wyśmienite, więc warto spróbować.
W sierpniu podjęłem inny trud eksperymentu, otóż usiłowałem jeść możliwie dużo owoców i warzyw, a mało białka. Ekologicznie czyste warzywa i owoce z ogrodu - pomidory, ogórki, borówki, jabłka, porzeczki itd. niestety w moim przypadku powodowały jedynie permanentne wzdęcia i o dziwo kłopoty z wypróżnianiem. Prawie trzy tygodnie trwał ten eksperyment i mój przewód pokarmowy nie zareagował pozytywnie.
Taka moja refleksja - warto jednak samodzielnie testować pewne schematy żywieniowe, aby wiedzieć co służy naszemu dobremu samopoczuciu