Mój drip w smaku jest taki jak w opisach dripów z drippera. Nie mniej, nie więcej. Ponieważ językowym estetą, zwłaszcza w temacie kawy nie jestem odsyłam do źródeł. Tam jest to opisane bardzo ładnie - jaki to drip powinien być.
Zepsuć dripa jest łatwo, chociaż żona pierwszymi nie gardziła. Dla mnie były niedobre, pierwsze gorzkie, następne jakieś takie niewyważone.
Co robiłem źle i doszedłem metodą prób i błędów i jest to przy okazji odpowiedź dla donkiszota pytającego mnie o warsztat.
1. Mielenie: młynek hario slim ustawiony na 8-10 klików, na początku pyłu nie odsiewałem. Potem przez małe plastikowe sitko Fackelmanna (coś ok. 5zł). Straty nieduże, na oko 5% lub mniej.
2. Kawa tylko średniopalona. Źródła różne: palarnie i dostawcy z Internetu, sklep z kawami.
3. Waga ziarna: na początku na oko, potem okazało się że przeważałem i to sporo. Po zakupie małej wagi jubilerskiej precyzja 100g (mały błąd pomiaru), za około 10-15 zł (pełno ich na allegro), kawa się poprawiła. Nigdy nie myślałem o kupnie wagi Hario. Ilość wody można odmierzyć i przymierzyć do filiżanki czy dzbanka. Potem widać już w filiżance, kiedy zaprzestać lać. Te gramy w tą czy tamtą dla mnie nie mają znaczenia. Taki "hłyt martetingowy", uleje się ile trzeba. Co tu kombinować z bawieniem się w gramy.
4. Dripper: filtr porcelanowy, ale nie Hario. Za coś około 20-30 zł. Nie ma ściętego dołu jak w V60 tylko dno łódki z trzema dziurkami. Filtry papierowe ogólnie dostępne w sklepach. Po odsiewaniu pyłu sprawność prawie jak na filmach, bo gdzieś około drugiej minuty sprawność spada.
5. Podstawka, to dwa połączone ze sobą ekspozytory wycięte precyzyjnie przez firmę. Nie pytajcie się gdzie, bo dostałem przy okazji. Na Allegro można kupić za grosze. Stacje Hario za setki to gruba przesada. Dlaczego dwa. Połączone są w kostkę. Otwór górny do dripa, dolny do dzbanka lub filiżanki jako ogranicznik, nie ślizga się. Chyba podobne rozwiązanie widziałem na tym forum, lub konkurencyjnym, ale tam właściciel sam męczył się robieniem otworów. Firmy to powinny zrobić za gratis. Koszt około 10 zł.
6. Konewka. No przepraszam. Wydawanie na konewkę 150 zł (czy coś koło tego) to także przesada. Mnie wystarczył imbryk do zaparzania herbaty. Potem nauczyłem się lać z dzbanka elektrycznego. Nie każdy ma właściwy dziobek, jeżeli się trafi (a ja mam niemałe doświadczenie w dobieraniu) to woda leje się podobnym strumieniem co na filmach z konewką.
7. Termometr, prosty kuchenny, potem już na oko, sie wie.
8. Stoper, najprostszy sportowy jaki mam od lat, za ok.5 zł. Czas przygotowania: według dostępnej w sieci receptury, nie wolno go przekraczać.
9. Dzbanek: mały, kupiony w sklepie. Żaroodporny. Polskiej produkcji, dostępny w każdym hipermarkecie za ok. 10 zł lub leję bezpośrednio do filiżanki. Podobny dzbanek Hario coś koło 100 zł – kolejny bezsens. Nie wiem te akcesoria firmowe to lans, bo przecież nie konieczność?
Całość kosztów: około 60 zł (bez młynka i spieniacza).
Wszystkie ceny podałem z pamięci i mogą być jakieś niewielkie wahania.