to nic nie kosztuje, a wrażenia i wspomnienia są niesamowite.
No i teraz mam trzy filiżanki do espresso z lśniącym logo la Marzocco.
Ja rozumiem ręczną robotę ale w XXI wieku nie spodziewałem się aż tak ręcznej zobaczyć. Oni nawet otwory pod rurki w boilerach wiercą ręcznie. Wiertarka oczywiście kolumnowa ale to człowiek ustawia odcięty walec i przesuwajac-obracając perforuje go według wzoru. Kolejny wkłada króćce i spawa je od wewnątrz, inny po skręceniu nabija ciśnienie i sprawdza szczelność (nieszczelnych nie poprawiają - na złom), następny montuje na ramie... Każda sztuka od pustej ramy po skrzynkę na palecie jedzie na własnym wózku z doczepionym zalaminowanym zamówieniem: zamawiajacy, kraj, model, wyposażenie, kolor. Bo każda sztuka jest na miarę, z zewnątrz taka sama trzygrupowa linea może mieć dwa boilery albo i cztery - z oddzielnym ustawianiem temperatury na każdej grupie. I to sprawdzanie na każdym etapie: po złożeniu boilera z grupą - szczelność, podłączenie przewodów - elektryka, zmontowanie węży - dozy i cisnienia. A tackę na filiżanki maszyna dostaje dopiero na palecie, po demontażu oczek dla dźwigu.
A na ścianie chwały w fabrycznej kawiarni wiszą kafle z nazwiskami zasłużonych, wśród nich polsko brzmiące Robert N...owski.