Chodzi o to, że dziś, po kilku(?) tysiącach lat męskich tradycji i ról społecznych bardzo ciężko rozróżnić, czy fakt pełnienia danej roli wynika z predyspozycji płci, czy z utartych ról. Miałeś kiedykolwiek okazję przyjrzeć się wysokorozwiniętej cywilizacji matriarchalnej? Ano właśnie. A zatem nie mamy porównania i możemy tylko wyciągać pochopne wnioski.
Czy cykl hormonalny wpływa na sensorykę kobiet? Pewnie tak, ale pewnie tak samo (jakoś) wpływa poziom testosteronu na mężczyzn. Czy można się nauczyć z tym radzić? Czy wpływ jest fizyczny -- zaburza działanie sensorów -- czy psychiczny -- zaburza działanie odczytu? Czy najgorsza predyspozycja dnia jest gorsza od niskich zdolności kogoś innego? Takich pytań można zadać jeszcze wiele.
A co do doświadczeń, znam kilka kobiet, których zdolności sensoryczne są i wysokie i poparte doświadczeniami, i ufam im w tym zakresie, ale o ich samopoczuciu musiałby się wypowiedzieć same. Mogę się natomiast wypowiedzieć o sobie, że moja sensoryka jest niestabilna i zależy od bardzo wielu czynników (poziom wyspania, dieta! częstotliwość spożywania kawy, pora dnia, poziom stresu, itp.) -- jedyne co można z tym zrobić, to się siebie uczyć i brać poprawkę na te sany.
To nie jest takie proste, że: Kobiety na traktory! i już.