Moja historia będzie krótka, nikogo nie chcę zanudzać. Przed wiekami, dawno dawno temu posiadłem tani model ekspresu kolbowego, po kilku latach zepsuł się i chwyciłem Pana Boga za nogi, kupując automat Nivony. Człowiek z serwisu jeszcze zmienił ustawienia młynka, by drobniej mełł. Jako że od kilku, może pięciu lat raczę się tylko espresso, uważałem, że z racji mocy moja maszyna Nivona robi najlepsze espresso...
O ja głupi! Z powodu oszczędności zacząłem dawno temu pić kawę Tchibo barista espresso. To z tej kawy korzystają pracownicy tej sieci, by raczyć kawą klientów na miejscu. Dziś tam trafiłem i zamówiłem podwójne espresso.
Drogie Panie i Panowie. Kilka łyków tej kawy przeniosło mnie do kawowego raju.
W niczym to nie przypominało świństwa, które mam czelność w domu zwać espresso... Przecież wypiłem z sześć kilo tej samej kawy i taka różnica w smaku...
To jakieś szaleństwo.
Na dodatek przez dziewięć lat na forach przekonywałem wszystkich, że automat może robić świetne espresso, wystarczy zmienić fabryczne ustawienia młynka...
Myliłem się bardzo.
I teraz dwa pytania na koniec. Jak przekonać kobietę, by zrezygnowała z wygody automatu na rzecz bardziej czasochłonnej czynności?
I co kupić, by smakowało jak w kawiarniach Tchibo? Co najmniej tak?
Nie podaję sumy, w jakiej będę musiał się zmieścić, bo zakup kolby to dość odległa sprawa, najpierw Nivona musi wyzionąć ducha, a po 9 latach pracy całkiem żwawo pracuje. Chodzi o zajęcie myśli przed snem , by nie tylko gołe baby przez oczami latały...
Wysłane z mojego EML-L29 przy użyciu Tapatalka