W niniejszym wątku wpisy
@GostRado zrobiły furorę i wywołały sporą dyskusję. Żeby nie być gołosłownym, sprawdziłem dokładniej to, co robię z kawą. Wziąłem kawę, sitko IMS 12-18g w NPF, młynek jak w tytule, choć przedtem też MSJ. Z tym ostatnim zaskoczyło mnie to, że faktycznie dość trudno ułożyć kawę w sitku tak, by coś tam się nie przechlapało w postaci rozbryzgów z kanałów. Ale to wiadomo, stare to i z ręcznym dozownikiem. Jest jak jest. Spoglądając na dno sitka, zauważyłem że kawa spływa zeń nierównomiernie (abstrahując od kanałów pojawiających się sporadycznie). Co to znaczy? Wygląda to tak, że na osi północ-południe kawa pięknie spływa z dziurek sitka. Na osi wschód-zachód ewidentnie jest inaczej: widać sporo odsłoniętych dziurek, tym więcej im bliżej krawędzi sitka; barwa kawy jest ciemniejsza niż na osi północ-południe czyli wolniej postępuje tutaj ekstrakcja.
Podobnie sprawa wygląda z E37S. Co najciekawsze: nie za bardzo pomagało mi tu użycie "sputnika" od
@Valerii, bo wciąż na dnie sitka widoczne były te dwie osie, znacząco różniące się szybkością i efektywnością ekstrakcji (ale może za słabo nim mieszałem). Zmieniłem nieco tryb pracy z portafiltrem i młynkiem... Zwykle stawia się PF w odpowiednim miejscu i czeka, aż młynek wyrzuci nam odpowiednią ilość kawy do sitka. Młynek wyrzuca tę kawę w ściśle określony sposób. E37S ma dość szeroki "dzióbek" -- kawa spada z tej pochylni prawdopodobnie tak, że na osi wschód-zachód jest jej więcej niż na osi północ-południe. A może zasada tego zjawiska jest nieco inna? Tak czy owak, wziąłem NPF i ustawiłem go tak, by uchwyt dotykał obudowy młynka z lewej strony. Uruchomiłem motor, po czym obracałem uchwytem NPF, na koniec dozowania "lądując" z nim po prawej stronie obudowy.
Efekt jest spektakularny. Nie ma kanałów a z dna sitka równomiernie spływa piękny lejek. Nie trzeba do tego żadnego dodatkowego działania ze specjalnymi sprzętami. Idealną materializacją tego eksperymentu byłoby zainstalowanie w młynkach karuzeli pod wylotem zmielonej kawy
.
W dawnych czasach, gdy królowały nam młynki MSJ czyniono podobnie. Przynajmniej ja tak robiłem, ale zauważyłem to u niejakiego Fritza Storma, dość uznanego baristy. Stawiało się PF na widełkach młynka ale niekoniecznie prostopadle do frontu młynka. W miarę "wajchowania" dozownikiem, obracało się PF tak, by równomiernie wypełnić przestrzeń sitka kawą.