Mam jeszcze taką refleksję, że może palę teraz do espresso troszkę ciemniej, bo mamy teraz zupelną inną wodę, niż w Kołobrzegu: bardzo miękką..
Jeszcze na temat Geshy i Pacamary: w Pacamarze bardziej, moim zdaniem czuć tę "drożdzową" obróbkę: kawa ma niezwykle przyjemną kwaskowatość, ale i słodycz..ta kwaskowatość może lekko przypomina kwaskowatość lekkich, rzemieślniczych piw, jakie kiedyś próbowałam w Bawarii, po drodze do Włoch a jednocześnie jest owocowa: tak, jakby ktoś dodał do niech moszczu z winogron (jasnych, złocistych). Ta kwaskowatość jest lekka, może właśnie jest kwaskowatością dożdżowego zaczynu: jest sloneczna i lekka jak leniwe letnie popołudnie..
Gesha, którą wypaliłam odrobinę ciemniej, niż tę Pacamarę jest za to obłędnie aromatyczna. Po zmieleniu wypelnia swym zapachem cały pokój. Napar ma dobrą teksturę, pachnie czerwonymi ppmarańczami i kwiatami. Na zimno zyskuje na kwaskowatości: wszystko przypomina owocowy syrop, świeżo wycisnięty sok
Te kawy mają wspólną nutę, ale są jednocześnie diametralnie rózne, mają zupelnie inną osobowość: jak Dzień i Noc..Gesha jest znacznie bardziej intrygująca, egzotyczna i zmysłowa. Pacamara ma zniewalający smak, Gesha obłędny AROMAT.
Polecam OBIE!
Pawle, mam nadzieję, że Ci odpowiedziałam