Jeśli mogę to dodam coś od siebie. Nigdy nie mam śmiałości żeby napisać własną recenzję kawy w osobnym wątku, więc podczepiam się do doświadczonego kolegi. Mam nadzieję, że wybaczycie, bo mogę pleść głupoty, dlatego też nie tworzę na ogół własnych wątków. Staram się dokształcać, ale wiadomo, że przeważnie następuje to drogą wielu większych i mniejszych potknięć.
No więc moje doświadczenia z tą kawą są odrobinę inne. Nie wiem na ile jest to kwestia indywidualnego kojarzenia smaków, a na ile palenia i końcowego przygotowania i smakowania przez kogoś mało doświadczonego jak ja. Niemniej myślę, że ta kawa jest bardzo interesująca i chciałbym dodać coś od siebie. Picie kawy jest dla mnie podróżą. Najbardziej lubię usiąść w wygodnym fotelu i odlecieć w krainę gdzieś między pamięcią, wyobraźnią, a bodźcami smakowymi. I mogę powiedzieć, że dla takich podróżników kawa ta może zapewnić niebanalną wycieczkę.
Palenie było z początku grudnia 2015, otworzyłem kawę po jakichś 10 dniach od palenia. Z dostępnych mi metod najbardziej odpowiadał mi
drip z V60 (używam białych filtrów z Japonii). Aczkolwiek miałem też ciekawy epizod, a nawet dwa z espresso, które opiszę później.
W przelewie najbardziej przypadły mi do gustu temperatury między 86 a 89 stopni. Przy czym do niższych temperatur mieliłem drobniej, do wyższych grubiej. Czasy dla wszystkich przelewów miałem po 3 minuty, bez mieszania, z 30 sekundową preinfuzją.
Przechodząc do rzeczy takie oto miałem skojarzenia smakowe:
W zapachu zmielonego ziarna: granat, słodka czekolada i papryczka, tak wiem to dziwne, ale wyraźnie czułem ostre papryczki. Chyba kojarzy mi się z sosem Mad Dog, który moja siostra przywiozła z San Diego. Jeden z najostrzejszych sosów na świecie, ale zapach ma bardzo interesujący i wcale nie wydaje się ostry. Do nakrętki jest przywieszony nabój, który się rozkręca, a w nim znajduje się mini łyżeczka wielkości połowy mojego paznokcia w małym palcu. Tyle też dodaje się tego specyfiku na spory garnek jedzenia. Ja oczywiście spróbowałem bezpośrednio, udało mi się przełknąć jeden kawałek sera, na którym rozsmarowałem zawartość łyżeczki i jest to nie lada przeżycie nie tylko zmysłowe, ale i fizyczne. Nie polecam alergikom i niewprawionym w ostrej kuchni
Cholera znowu odbiegam od tematu. Wybaczcie, już wracam.
Tak więc
w chłodniejszym polaniu:
Smak: określiłbym jako świeży, złożony, słodko-kwaśny.
Body: lekko-średnie, średnio-lekkie, nie znam się cholera jeszcze na tym zbytnio
Aromaty: granat, kwiat hibiskusa, papryka, porzeczka,
Posmak: długi i przyjemny, porzeczkowo-wiśniowy
Natomiast przelew
w wyższej temperaturze :
Smak: świeży, owocowy
Body: jak dla mnie ani lekkie, ani średnie, ale cięższe od poprzedniego, wkrada się goryczka, tyle że ma dobre maniery i współpracuje z aromatami
Aromaty: wiśnia, dojrzała jeżyna, aronia, suszona papryka, dojrzałe, soczyste czereśnie
Posmak: przyjemny, trochę krótszy, czereśniowy
Przyznaję się, że niestety nie mam tak dobrej pamięci i pisząc to korzystam z notatek, które sobie tworzę. Jak widać moje doznania w tym przypadku nie są zbyt zbieżne z opisem CP i szczerze mówiąc nie martwię się tym, bo wiem że każdy może czuć trochę inaczej, a ja jeszcze wiele mam do nauki. Przy okazji taki drobiazg, który bardzo lubię, te karteczki z profilem sensorycznym (widoczna na drugim zdjęciu WS) , to bardzo fajny dodatek. Widziałem, ostatnio na filmie, że w Stumptown Coffee Roasters też podobne wsuwają w opakowanie. Nie miałbym nic przeciwko żeby wszyscy tak robili.
Piłem też napar z tych ziarenek w wydaniu z ekspresu ciśnieniowego. Te same ziarenka które przelewałem, przyniosłem do Jazzvy i Adam przygotował espresso. Musze tu podziękować mu za to, że jest przemiłym gościem, a raczej gospodarzem i oprócz tego, że mnie znosi, to gdy ma tylko czas, a mi włączy się nazwijmy to eufemistycznie „pomysłowość”, zgadza się pomagać mi z moimi pomysłami na udziwnianie kawy, czy małe testy.
Nie mam z tego notatek, ale pamiętam, że
wyszła bardzo ciekawie. Wyraźnie kwaskowa, ale pierwszy raz piłem wtedy espresso, w którym czułem zdecydowaną kwaskowość, ale ona nie dominowała. Skojarzyło mi się to z określeniem „sparkling”,często używanym przez baristów w trakcie zawodów. Właśnie taki świeży i musujący wydał mi się ten napój. Pamiętam aromaty pomarańczy i granatu. Ta kawa wydawała mi się trochę jak nieposłodzona oranżada. Adam dodał trochę cukru i rzeczywiście wyszło oranżada, ale nie taka sztuczna i banalna. Przyszło mi wtedy na myśl, że to mogłaby być świetna baza pod espresso z tonikiem. Na tamten czas nie próbowałem jeszcze tego połączenia, czytałem tylko w wakacje, że to hit sezonu letniego. No cóż nie było mi dane spróbować tej kawy latem, ale co tam, w domu było ciepełko. Następnego dnia w sklepie kupiłem tonik. Taki tradycyjny tonik Schweppes, bez aromatów, syropów glukozowych i innych sztucznych wynalazków, których nie znoszę ani w napojach, ani w jedzeniu.
Nie mam w domu machiny ciśnieniowej więc zrobiłem skondensowany napar w phinie i po prostu dorzuciłem kostkę lodu oraz tonik i wiecie co, fajny ten wynalazek jest. Nie wiem kto to połączenie wymyślił, ale miał dobry pomysł. Przynajmniej dla mnie, bo lubię kwaski i tonik, dotychczas głównie w połączeniach z wysokoprocentowymi alkoholami, ale z kawą też jak najbardziej satysfakcjonująca fuzja. Nie miałem mięty, ale myślę, że można by dodać listek i na upał byłby to piękny napitek. Jeśli lubicie takie smaki i w lecie będzie dostępne Limoncillo od CP, to polecam spróbować.
Drugi raz piłem espresso z tych ziarenek w kawiarni Owoce i Warzywa, kilka tygodni temu. Z tego co pamiętam, to baristka wspominała o troszkę ciemniejszym paleniu, specjalnie pod ciśnienie. Może jest to kwestia właśnie wypału, a może innych parametrów. W każdym razie napar wyszedł inny. Trochę inny był charakter tego napoju, również bardzo dobrego w smaku. Brakowało mi tylko tego musującego efektu. Przejechałem się trochę na swoim wcześniejszym wyobrażeniu, do którego rzeczywistość nie miała ochoty się nagiąć w tym wypadku. Niemniej był to zacny napój, o trochę wyższym body i lepszej cremie niż to co pamiętam z Jazzvy, z długim posmakiem kwiatowo-owocowym.
Tak więc jak najbardziej jest to jedna z kaw, które mogę polecić osobom lubiącym słodkie kwaski i podróże/poszukiwania w kawie/z kawą.
EDIT: Dodałem obrazki. Nie są zbyt wyszukane, ale suchy wydawał mi się sam tekst. Od paru dni bawię się takim kieszonkowym kompaktem i wybrałem kilka fot, które pasują mi do podróży z tą kawą.