Antonio pięknie rozpisał się o czekoladzie. Ja się kiedyś zastanawiałem nad tym żeby samemu robić czekoladę, kupować surowe ziarna, samemu palić, prażyć, później tamperować itd, chciałem czekoladę robić na własny użytek. Po wgryzieniu się w temat odpuściłem
Czekolady nie porzuciłem całkowicie bo robię ją w formie pitnej, na bazie pastylek, kuwetura. Potrafię zrobić czekoladę pitną na gorzkiej Lindt, ale to nie to. Tak jak pisał Antonio, różnica między marketową czekoladą, a tą „lepszą” ogromna. W kawie między jedną a drugą różnice potrafią się zacierać, ok, dla kogoś kto ma bardzo duże doświadczenie pewnie te różnice są adekwatne, ale i tak myślę, nie aż tak duże jak w przypadku czekolady. Skąd to wiem?
Pierwszą „lepszą” czekoladę w pastylkach kupiłem bardzo, bardzo dobrą. Różnica do sklepowej kosmiczna , nawet dla laika. Ok, myśle sobie, że wszystkie „prawdziwe” czekolady w stosunku do Linda są ekstra. Przy zakupie kolejnej przyżydziłem i kupiłem tańszą, nie jakiś badziew, Valrhona, używana w restauracjach z gwiazdkami Michelina. No powiem, że szału nie było. Varlohna ma we wszystkich czekoladach w składzie lecytynę sojową, chyba jakaś tam topowa, jedna, nie ma. Antonio o tym pisał, uważajcie na dodatki. Dobra czekolada nie ma żadnych.
Tak jak pisałem robię czekoladę pitną. No niby banał, spróbujcie zrobić
Ile ja się przepisu naszukałem, wygrzebałem taki polski, przedwojenny, jest jeszcze jego wersja extra. Raz przepis, dwa proporcje, sposób wykonania. Kiedyś to była tajemnica dobrej kawiarni. Ja kawiarni nie mam, ale przepisu nie zdradzę, sorry
U mnie jest to specjalność pana domu
Zrywa papę każdemu
Filiżanka takiej czekolady wywala z butów, najlepszy energetyk się chowa, piorun w płynie
Bardzo dobra czekolada jest bardzo droga, nie ma pomiłuj, nie ma drogi na skróty. Sorry, że o kosztach, ale filiżanka takiej pitnej czekolady kosztuje dużo. Zastanawiam się ile ta moja filiżanka musiałyby kosztować w restauracji
, plus zarobek, zusy, podatki i wszystkie koszty.