Gdy słyszę o treningu "kubków smakowych", odpływam w objęcia Morfeusza... Smaku nie trzeba się jakoś specjalnie uczyć, bo się go raczej ma od dziecka. Może z czasem stajemy się mniej/bardziej wrażliwi na gorzkie/kwaśne/słodkie potrawy. Nic tu specjalnego nie ma, żadnej filozofii. Co innego z węchem, zapachami i aromatami. To są dziedziny, które warto w sobie rozwijać i kultywować. Wrażliwość naszego nosa jest niewiarygodna, bo reagujemy na znikome ilości substancji zawieszonych w powietrzu -- tylko miewamy problemy z nazywaniem naszych wrażeń. Nic dziwnego -- kto by spamiętał setki, tysiące zapachów, molekuł? Warto przestudiować sobie fizjologiczne uwarunkowania naszego zmysłu węchu -- samo to bardzo rozwija percepcję.