Musze oczywiście pamiętać, że zarówno z ekspresu jak i ewentualnego młynka będzie korzystać żona, która nie będzie miała cierpliwości i "głowy" do tego żeby ustawiać wiele zmiennych.
Tak mi się przypomniało, że do tego miałem się odnieść. Dlaczego uważasz, że Twoja żona ma mieć cierpliwość do ustawiania "wielu zmiennych"? To Ty to ustawisz na młynku, który zapamięta ustawienia (tzn. wystarczy, że ma elektroniczną regulację czasu - bez rozbudowanego menu, wyświetlacza, czy innych wynalazków), a żona po prostu podstawi kolbę, przyciśnie przycisk i poczeka, aż jej się namieli. Ubije i robi kawę.
Przecież to nie jest tak, że te zmienne masz "co rano" ustawiać.
Dam Ci swój przykład, który zresztą uzasadnia to, że trzeba mieć młyn docelowy, a nie "ćwiczyć się" na tanich młynkach "przejściowych". Poprzednio miałem Greafa CM900. Ustawienie grubości mielenia ręczne (normalka), natomiast czasu mielenia - elektroniczne. Ale nie przez regulację czasu, tylko jego ustawienie - tzn. w ten sposób, że wciskasz przycisk funkcyjny (taki niby "menu"), następnie wciskasz przycisk pojedynczej albo podwójnej dozy (w zależności, którą chcesz ustawić) i puszczasz w momencie, kiedy jest tyle ile trzeba. Jak nie trafisz, to albo masz za dużo, albo za mało. Ale tego nie skorygujesz! Musisz powtórzyć procedurę od nowa.
W Ceado mam tak, że zwiększam/zmniejszam czas o 0,1s - mogę skorygować, aż osiągnę właściwe ustawienie. Przy pierwszej wsypanej kawie było trochę zabawy, teraz po wsypaniu kolejnej parę korekt i chodzi. A potem już do końca jej zapasu nie kiwam palcem przy ustawieniach.
Przy Graefie skończyło się na tym, że miałem ustawioną "niepełną" dozę i każdorazowo "domielałem" przytrzymując przycisk mielenia ręcznego - w takiej sytuacji, wierz mi, Twoja żona byłaby w istocie niezadowolona.