Wczoraj zakończyły się zawody Irish Barista i zwycięzca używał właśnie tej kawy. Trochę paradoks, jeśli weźmiemy pod uwagę "nazwę" tej kawy, bo tak ta kawa nie ma żadnej nazwy oprócz tej z tytuły tematu.
Kawę kupiłem trzy dni przed zawodami, kiedy dowiedziałem się, że przyszły mistrz będzie z nią startował (pracowaliśmy razem 3 lata temu).
Info o kawie:
Pochodzenie: Rwanda, Nyamagabe District
Palarnia: April, Kopenhaga, Dania
Obróbka: Washed
Odmiana: Bourbon
Wysokość: 1900 m n.p.m
Profil: Mandarynki, kwiaty i jeżyny
Test espresso:
Młynek: VA Mythos One
Ekspres: LaMarzocco Strada AV
18 gramów użyte na 40 gramów espresso, pociągnięte na 28 sekund. Fantastycznie aromatyczne espresso. Wydaje mi się, że nawet największy laik wyczułby jeżyny albo chociaż czarne owoce. W smaku zbalansowana słodycz i kwasowość ciemnych owoców (zupełnie jak jeżyny kwaśno-słodkie).
Pomimo wspaniałego aromatu i dobrego smaku, czegoś mi bardzo brakowało. Może tych kwiatów? Albo jakiejś czekolady? Ciężko mi teraz powiedzieć.
Test dripa:
Młynek: EK-43
Drip: Hario V60-02
Mielone na 5,2 w regulacji jedenastostopniowej. Doza 17,5 grama, 240ml, woda 93 st C. Stara metoda Matta Pergera z dwiema dolewkami i intensywnym mieszaniem blooma. Czas 2:50.
Wspaniały kwiatowy aromat! W smaku bardziej niż mandarynki skłaniałbym się ku mirabelce, takiej dojrzałej, czerwonej. Oszałamiająco czysta, wygląda bardziej przejrzyście niż napary z Chemexu. Przy czym, każdy z nas stwierdził, że ma w sobie coś syropowego mimo tej czystości. Długi słodziutki mandarynkowy posmak. Jutro jeszcze będę testował w aeropressie i Chemexie. Serdecznie polecam!