To ja też się pochwalę. Czekałem z fotami na jakiś słoneczny dzień.
Wyczyszczony, przesmarowany, przekablowany VAM 1.1, czyli nestor wątku
Niektóre z cudownych detali, którymi różni się od kolejnych modeli w serii. Drobnych różnic jest mnóstwo i większość nie ma wcale rzucać się w oczy. Część odkrywa się dopiero po całkowitym rozkręceniu maszyny.
No i ojciec z synem, czyli VAM i Caravel 1.0.
Widać tutaj jak różni się faktura i odcień korpusu, mimo że korpus C1.0 to nadal ten sam odlew VAM. Caravel jest stalowo-srebrny, VAM stalowo-błękitny. Trochę inne odcienie mają też elementy stalowe. Wszystko co ważne, to stal nierdzewna i mosiądz, ale w VAMie nawet na dotyk ma się wrażenie, że to przedmioty zrobione jakby w warsztacie w małej serii, a nie seryjnie wyprodukowane. Poleruje się to wszystko jak rodowe srebra, a nie jak część zamienną.
To oczywiście nie znaczy, że coś z Caravelem jest nie tak. Jakość materiałów i wykonania są po prostu tip top. VAM jest z końca lat 50., Caravel 1.0 z początku 60., a po wyczyszczeniu i wypastowaniu stoją obok nowych sprzętów i błyszczą. Za kolejne pół wieku będzie pewnie podobnie. Na upartego można by jeszcze spolerować ryski z bojlerów, ale uznałem, że zbyt fajnie widać w nich wiek i charakter.
Na razie lepiej działa mi Caravel - ustawiłem w nim termostat tak precyzyjnie, że nie potrzebuję już termometru. Ale może po prostu lepiej go znam. VAM trochę szaleje i gotuje wodę na każdym ustawieniu. Muszę w nim jeszcze podłubać w śrubkach i sprężynkach, które regulują termostat. Oczywiście w praktyce oba urządzenia pracują tak samo. Podejrzewam, że kaw zrobionych przez jedno i drugie nie da się odróżnić (ale sprawdzę). Co ciekawe, uszczelki w obu ekspresach trzymają się doskonale, mimo że są oryginalne.
Poza tym, że dostarczają świetną kawę, oba naprawdę cieszą przy każdym rzucie oka. Nie musiałem nawet przekonywać żony, że w kuchni Arrarex się przyda