Właśnie zainwestowałem w system UPS do obsługi naszego pieca. Przez całe lata o tym myślałem, bo parę razy zdarzyły się przerwy w dostawie energii. Nie były to krytyczne awarie, na szczęście nie zdarzyły się, gdy w bębnie było gorące ziarno. Coś takiego jednak może się zdarzyć, a prawdopodobieństwo takiego zdarzenia podobno właśnie nam wzrasta...
Będę wdzięczny za refleksje, jeśli macie jakieś doświadczenia z zasilaniem awaryjnym. Ostatnio tego typu urządzeń mamy na rynku mnóstwo. Do tego dochodzą systemy związane z fotowoltaiką, magazynami energii. Studiowałem dość intensywnie przez kilka dni i sam nie wiem czy dobrze ten temat przestudiowałem. W każdym razie temat jest przydatny nie tylko w palarni kawy.
Nasz piec, jak typowy piec do kawy ma elektryczne silniki: jeden napędza bęben, drugi sito chłodnicy; do tego dwa wentylatory. Oprócz tego mamy automatykę PLC. W naszym piecu zasilanie jest 1-fazowe, aczkolwiek silniki są 3-fazowe. Nie wnikając za bardzo w specyfikacje silników, zaufałem tylko tabliczce znamionowej. Jest na niej tylko jedna informacja o prądzie: 4.6A. To już coś konkretnego. Możemy wyliczyć sobie moc pozorną: S=230V * 4.6A = 1058VA.
Wybrałem urządzenie nazwane mianem: "zasilacz awaryjny Sinus Pro 2000E 12V" firmy Volt oraz: "akumulator VRLA VPRO AGM 120Ah 12V". Zasilacz powinien jakoś sprytnie zająć się ładowaniem akumulatora i kontrolą stanu sieci. W przypadku awarii uruchomi zasilanie awaryjne, czerpiąc energię z akumulatora. Ciekawe jak długo będziemy mogli pracować, nie narażając akumulatora na szwank?