Moje trzy grosze.
Moim zdaniem minimum filiżanek tej samej kawy to 3 (jeśli chodzi o poszukiwanie defektów i ocenę powtarzalności), a 5 zdaje mi się standardem. (oczywiście nie mówię tu o warunkach domowych, czy okolicznościowych cuppingach w kawiarniach)
Możliwie najgrubsze mielenie, to bardzo niefortunne określenie, skrajnie (czepiając się
) oznacza to całe ziarna, ewentualnie złamane na pół. Młynki ręczne po rozkręceniu potrafią zmielić na prawdziwy żwir. Moim zdaniem przemiał typu duży drip jest bardziej jednoznaczny i adekwatny.
Konewką akurat źle się zalewa cuppingowe filiżanki, a jeszcze gorzej jeśli ktoś ma spowalniacz zamontowany. Chodzi o to, że konewka delikatnie polewa i wbija się pod kawę. Gdy zalewamy z dzbanka tworzy się ładna fala, która wciąga kawę pod powierzchnię, kawa jest zalewana szybciej, i jednocześnie cała namaka.
Nawet jeśli konewką, ważne aby nie bawić się w pour-over, a blisko ścianki wytworzyć wir, szybko i zdecydowanie zalać całą kawę (ewentualnie niezalane gródki potraktować indywidualnie).
Zamiast bawić się w ważenie wody przy zalewaniu lepiej dobrać gramaturę do pojemności filiżanek, aby każdą sobie zalać po brzegi (oczywiście trzymając się powyższego stosunku kawy do wody). Unikniemy też niepotrzebnych poruszeń i zamieszań przy przestawianiu filiżanki z wagi.