Nie wiem czy to ciekawostka czy coś dłużej znanego, ale podzielę się dzisiejszym niezamierzonym doświadczeniem.
Od przedwczoraj popijam mytą Kolumbie Risaralda od White Star Coffee. Bardzo przyjemna w dripie, przypomina naturala i to w zasadzie pasuje do opisu z paczki ktory mówi: tort szwarcwaldzki, powidła malinowe i wiśnie.
Na stornie piszą, że to omni roast wiec rozgrzalem Rotę i do dzieła.
5 sekund preinfuzji, powoli dochodzę do 8 barow i... syn chodzikiem przywalił w stół. Szklanka sie przewróciła, i sturlała ze stołu. Maluch się przestraszył, pobiegłem do niego, sprawdziłem czy ok, szybko uspokoiłem. Po około 30-40 sekundach wróciłem do Roty, ciśnienie 0, ale myśle ok, pokrece i zobaczę co wyjdzie.
Espresso było... bardzo smaczne, choć całkowicie inne niż się tego spodziewałem. Dominowały nuty dymne, może drzewne i ciemna czekolada. Nie było raczej czuć nadekstrakcji. Wydawało mi się, ze smakuje bardzo podobnie jak porządna Indonezja. Po chwili zaparzyłem drugi shot i już wiśnie i maliny na „pierwszym planie”.
Nie wiem czy to Rota czy „mid-infuzja”, ale popróbuje na innych kawach i jeśli wyjdzie podobnie to może się okazać, ze to dobry sposob na „ciemniejsze” smaki w jasnych kawach, nie narażając się na niechciana gorycz.