W ramach mojej poznańskiej eskapady odwiedziłem Piece of Cake, Cafe La Ruina i Raj, Brisman i Stragan. Była ze mną przyjaciółka nowicjuszka w świecie speciality - chciałem poznać jej spojrzenie na biznes kawowo-kawiarniany jako osoby "z zewnątrz światka".
W tym secie najgorzej wypadła La Ruina - zupełnie poza podium, głównie za sprawą jedzenia. Piłem tam phina na mleku skondensowanym - bardzo przeciętna kawa, mocno zamaskowana słodyczą mleka. Serniki z kąpieli wodnej dobre, jedzenie przeciętne - temperatura zupy była za niska by wołowina się w niej ugotowała. Ciasno, dużo ludzi.
Trzecie miejsce: Brisman. Żarty z klientów i do klientów. Na pytanie co serwują odpowiedzi na poziomie "wodę, kawę, parę". Piliśmy espresso o którym dowiedzieliśmy się tylko tyle, że ma smak śliwki w czekoladzie. I rzeczywiście miało, pomijając pierwsze uderzenie słonego smaku. Ruch niewielki, raczej znajomi królika. Obsługa wyglądała na strutą zieloną... kawą. Można kupić ziarna.
Drugie miejsce na podium: Piece of Cake jest klimatyczne za sprawą właścicieli. To jedno z tych miejsc, gdzie klimat i relacje są równie ważne co serwowana kawa. Espresso z domowym tonikiem dobre na upały - tonik trochę zdominował kawę.
Pierwsze miejsce: Stragan. In plus świetna atmosfera, życzliwi ludzie i super obsługa. Wiedza co robią, są rzeczowi i uprzejmi. V60 z Etiopii Amaro słodki i dobrze przygotowany. Miejsca mało, można kupić ziarna.
Reasumując - jeśli jedziesz do Poznania to Stragan i Piece od Cake są obowiązkowe
. Następnym razem odwiedzę pozostałe przybytki.
Wysłane z mojego LG-H815 przy użyciu Tapatalka