Nie bardzo chciałabym rozmawiać o pieniądzach a nie o sensoryce. Moją intencją było wskazanie, że trudno byłoby ciekawą Geshę zdobyć taniej. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że po żeby dobrze wypalić Geshę trzeba jednak "znać się na swoim fachu" i przeprowadzić jakieś studia wstępne nad "materiałem", czyli kilka rozpoznawczych paleń na samplerze. To oznacza także zużycie materiału a przede wszystkim dodatkowe godziny (czasem dni) pracy roastera.Moje palenie Cerro Azul poprzedzone zostało mniej więcej 30-ma pilotażowymi paleniami na samplerze dokonanymi na innej Geshy (Esmeralda Mario), którą ktoś dostał od Rachel Peterson. Wydawało się, że mam doświadczenie i znajomość surowca. Ile spędziłam przy tym dni, nie policzę a testy świeżo wypalonej kawy w dużych ilościach (nie licząc ziarenek rozgryzanych w piecyku w trakcie palenia) są sporym obciążeniem dla organizmu. Ponieważ dużo testuję, muszę raz na miesiąc czy dwa wyjechać i zrobić sobie przerwę od kawy. Po takim tygodniu całkowitej kawowej abstynencji mogę wrócić do pracy i zabrać się z chęcią za nowe zadania. Dla mnie "koszt uzyskania" dobrego palenia może być wysoki. W cytowanym przeze mnie artykule z Coffee Revue padły słowa, że Geshe należy kupować w palarni "wyspecjalizowanej w Geshach".
Padły w tym wątku słowa, że Vat w Holandii wynosi 0. Nie wiem, czy ktokolwiek na świecie pali Geshę za 30% zysku. Nie wydaje mi się, żeby palarnie chciały (i musiały) to robić. Rynek kawy jest zmienny i czasami cały "idzie w górę" o 30% w ciągu kilku dni. Geshe nie są przedmiotem masowego obrotu (i spekulacji), ale nie trudno zauważyć że ciągle drożeją na aukcjach a roaster powinien być w stanie odkupić je w kolejnym roku za zwrot kosztu surowca plus "zysk". Za "zysk" roster musi też żyć i utrzymać palarnię. Problem Geshy, gdy klient patrzy na cenę polega przede wszystkim na tym, że palarnia może nie sprzedać całego wsadu do pieca. Potencjalny klient postrzega towar jako "drogi". Dla mnie może on być "biznesowo trudny". Osobiście paliłam Geshę z 25% marżą i udało mi się moje palenia sprzedać. Odjąwszy podatek liniowy firmy jako całości, koszty pracownicze, prąd i gaz otrzymamy pewnie "zysk" na poziomie 2-3%. Mój zakup kawy surowej wynosił 24 kg. W momencie, kiedy pierwsze moje Geshe wyszły w świat, napłynęła do mnie fala ciepłych słów, które sowicie wynagrodziły mój wysiłek. Bałam się jednak, czy sprzedam wszystkie paczki, gdyż mój skromny zysk mógł zmieścić się w tych kilku paczkach, jakie zostałyby na półkach. Mogłabym, oczywiście, te kawy zamrozić i cieszyć się "moim zyskiem" w postaci cennych ziarenek przez długie lata..Wtedy nie zapłaciłabym "podatku liniowego" a mogła nawet "zaksięgować stratę"..
Wydaje się więc, że jedynym pomysłem na "nieco tańszą Geshę" jest..założenie swojej własnej palarni. Można kupić set aukcyjnych próbek i cieszyć się nimi bez końca, paląc po 100 g jednorazowo. Potem (jeśli mamy szczęście) ktoś napisze w książce, żeudział w testach próbek z The Best of Panama w naszej palarni był doświadczeniem, którego "nie zapomni do końca życia"
. Tak napisała autorka pewnej świetnej książki (str. 160).
Dodam, że "komercyjnie" paliłam Geshę z Kolumbii a plantator nie ogłosił aukcji, pomimo faktu, że przez 10 lat dzierżawił kawałek ziemi w sąsiedztwie Hacienda La Esmeralda, jedynie po to żeby nauczyć się uprawy i obróbki Geshy. Korespondowałam natomiast z Rachel Peterson i dowiedziałam się, że Esmaralda "nie widzi potrzeby" zwiększenia areału uprawy Geshy, pomimo faktu, że teoretycznie "mają potencjał"..