A może zamiast pisać na tym forum i tracić czas, zaczęłabyś jakąś pikietę rzeźni albo fermy drobiu?
Tak się zastanawiam, Jeżyku, dlaczego poruszenie przeze mnie tego tematu wyzwala w Tobie aż tyle emocji..
Wracając do meritum sprawy, w kwestii wyżywienia dużej ilości ludzi, zgodnie z zasadą piramid pokarmowych, najefektywniejszym rozwiązaniem jest skupienie się w większym stopniu na produktach roślinnych, gdyż ten sam areał ziemi jest w stanie wykarmić znacznie większą ilość roślinożerców, niż drapieżników. Z punktu widzenia ekologii czy rolnictwa lepiej jest przeznaczyć pole na produkty roślinne dedykowane na stół dla człowieka, niż na pasze dla pośredniego ogniwa pokarmowego, jakim są zwierzęta hodowlane. Mówił o tym już profesor Władysław Grodziński na swoich wykładach z ekologii prowadzonych na UJ w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku, czyli wtedy, kiedy hodowla przemysłowa zwierząt dopiero się zaczynała, w sklepach polskich były puste półki a tysiące polskich cieląt jechało do Włoch, zasiilić tamtejsze rzeźnie czy fabryki mleka. W jakich warunkach te zwierzęta podróżowały, nikt nie dociekał. Ważne, że były tanie (dla Włochów). Włosi uważali także, że polskie zwierzęta hodowlane czy rzeźne są "najlepsze", gdyż chyba pasały się jeszcze wówczas na łąkach. W każdym razie podkreślali walory naszego "nieskażonego" środowiska i tradycyjnych metod hodowli. Parę lat temu moja córka odwiedziła razem z opiekunką włoską hodowlę, gdzie zwierzęta stały "na rusztach" i betonie. Poraziły ją smutne oczy cieląt. Była tą wizytą mocno poruszona i z przejęciem opowiadała, co widziała. Przedtem, kiedy jadła cilęcinę przygotowaną przez babcię, ta uraczyła ją opowieścią, że "cielaczek chciał zostać kotlecikiem i po to się urodził". Myślę, że dla wielu z nas to wciąż sterotyp, którym się w poðświadomości posługujemy.
Jest to tzw. mechanizm wyparcia, usuwający z naszej świadomości treści niewygodne.
Czy naprawdę pogłowie zwierząt hodowlanych musi być tak duże? Spożywanie rekordowych ilości mięsa na głowę dotyczy jedynie białej, najbogatszej części ludzkości. Usmażenie schabowego wydaje się najłatwiejsze i najtańsze. To wskutek skandalicznych warunków hodowli, faktu, że nie są w nich respektowane elementarne prawa zwierząt, mięso czyli życie i cierpienie innej istoty stało się tak TANIE. Oczywiście, gdyby zwierzęta hodowlane żyły w lepszych warunkach, to, jak słusznie zauważacie, ich mięso byłoby dużo droższe i być może niektórzy nie sięgaliby po produkty mięsne trzy razy dziennie. Nawet w szkołach czy przedszkolach a także na koloniach najtańszym i najłatwiejszym rozwiązaniem jest parówka na śniadanie, schabowy na obiad a na kolację szynka. Takie rozwiązanie wydaje się najłatwiejsze i najtańsze. Problem polega na tym, że dzieci nie wiedzą, skąd pochodzą produkty, które znajdują na stole a zdarzają się wynaturzeni wychowawcy, którzy mówią, że "prosiaczek chciał zostać szyneczką".
Nie fantazjuję, gdyż takie sytuacje zdarzyły się mojemu dziecku także w szkole, przedszkolu a nie tylko pod opieką babci zmuszającej Matyldę do jedzenia . Moja dwunastoletnia córka twierdzi, że jej szkolni koledzy absolutnie nie widzą związku między zwierzęciem a produktem mięsnym i że wiele dzieci nie widziało na własne oczy z bliska krowy czy świni. Myślę, że jedynie gruntowna zmiana edukacji, nauka osobistego przygotowania posiłków, edukacyjne zagrody, w których świnki czy cielaczki biegałyby wolno a jednocześnie pokazanie już dzieciom, co dzieje się w hodowlach czy w rzeźniach, mogłyby wpłyanć na gruntowną zmianę świadomości.
Czy naprawdę musimy jeść tak dużo mięsa?
https://wynaturzony.blog/.../naturalna-dieta-czlowieka.../Tak, to prawda że ten temat założony na forum jest "ciężki" a na dodatek mamy weekend . Chciałam wrócić do początku tematu, czyli do kaw mlecznych. Myślę, że warto promować "kawy czarne", gdyż to właśnie w nich terroir, cultivar czy obróbka mają szansę znaleźć swój najwierniejszy wyraz.
Latte arty są piękne i pasjonujące dla wielu, ale obraz cielaczka odrywanego od matki, po to abym ja mogła wypić cappuccino, budzi mój moralny sprzeciw.